środa, 16 kwietnia 2014

My Secret Hot Colors - recenzja :)





Przybywam z recenzją palety czterech niezwykle energetycznych cieni. 
Mam na myśli oczywiście najmłodsze dziecko firmy My Secret i choć nie przepadam za tą marką to jednak postanowiłam skusić się na paletkę po zapoznaniu się z pozytywnymi opiniami innych osób. Choć osobiście podchodziłam do palety sceptycznie to muszę przyznać, że miło mnie zaskoczyła :)

W palecie znajdziemy cztery różne matowe kolory: żółty, pomarańczowy, różowy oraz niebieski. 


Cienie są mega na pigmentowane, niestety troszkę się osypują, ale nie uważam, żeby to je dyskwalifikowało. Zdarza się, że matowe cienie Inglota (które uwielbiam) także się osypują. Tym bardziej, że My Secret kosztuje ok. 13 zł. w drogerii Natura.
Na bazie Artdeco i białej kredce NYX utrzymują się cały dzień bez konieczności poprawek. To bardzo dobry wynik. Kolejnym plusem jest fakt, że w momencie blendowania kolorów nie znikają z powieki dzięki czemu nie ma potrzeby dokładania cienia.

Reasumując, moim zdaniem świetne cienie za niewielkie pieniądze. Mam również nadzieję, że ta paleta nie zniknie z szafy My Secret w przeciwnym razie kupię sobie zapas bo na prawdę są warte uwagi. Oczywiście zgodzę się ze stwierdzeniem, że paletka nie jest dla każdego, głównie z uwagi na odważne połączenie kolorów, ale z drugiej strony czy makijaż zawsze musi być w beżu czy brązie, stonowany i delikatny? Chyba nie, czasem możemy pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa ;) Zwłaszcza, że mamy już wiosnę, choć za oknem różnie to bywa :)



Makijaż z użyciem paletki My Secret Hot Colors






 Mam dla Was jeszcze kilka produktów które chcę zrecenzować i na pewno w najbliższym czasie pojawią się kolejne posty. 

Pozdrawiam cieplutko 
Ania :)
 



środa, 12 marca 2014

Delikatny, podkreślający i błyskawiczny makijaż + bonus :)


 Powinnam zacząć od przeprosin i tak właśnie robię :)
Zniknęłam na cały miesiąc wiem, ale mam usprawiedliwienie. Mianowicie na początku lutego dostałam wieści na które czekałam od dawna. Od tamtej pory moje życie uległo zmianie, pozytywnej oczywiście.  Nawet nie zauważyłam kiedy luty minął a już mamy prawie połowę marca. Po drodze dopadło mnie mega osłabienie i na dodatek wyskoczyło "zimno" na ustach, wiec z makijaży nici. W późniejszych postach na pewno podzielę się z Wami tym co się u mnie wydarzyło :)

Dzisiaj przybywam jednak z makijażem i małym bonusem, ale po kolei. 
Ta propozycja makijażu różni się troszkę od poprzednich, ponieważ jest bardzo delikatna i właściwie tylko podkreślająca oko. Świetnie sprawdzi się na co dzień, do pracy, szkoły czy też np. dla mam, które nie mają czasu na spędzenie godziny przed lustrem. 
Wykonanie tego make-upu zajmuje dosłownie 10 minut. 








 Teraz jak tak patrze na ten makijaż to myślę sobie, że pomadkę nude którą ja użyłam możemy zastąpić jakąś fuksją lub też intensywnym koralowym odcieniem. Akurat dzisiaj kupiłam dwie świetne pomadki Golden Rose z najnowszej matowej kolekcji m.in. kolor 04. przepiękny wiosenno - letni kolor, ale to może być dowolna pomadka. 
Dzisiejsze zakupy pokaże w następnym poscie. 


Tym czasem w związku ze zmianami w moim życiu zdecydowałam się troszkę lepiej odżywiać. Ale nie pomyślcie że chodzi mi tu o jakąś dietę, nie absolutnie nic z tych rzeczy. Po prostu dostarczam swojemu organizmowi więcej składników odżywczych. Codziennie jem sałatkę warzywną, porcję owoców i piję świeżo wyciskane soki. 
Dlatego niżej pokazuję Wam moje drugie śniadanie. Bardzo proste, smaczne i wartościowe.





Do sałatki użyłam:
- dwa liście sałaty lodowej
- jednego pomidora
- trzy rzodkiewki
- ćwiartkę papryki
- kawałek ogórka zielonego 
- ok. łyżeczkę słonecznika łuskanego

Ale tak naprawdę możecie użyć tego co akurat macie w lodówce, wszystkie warzywa pokroiłam w kostkę.





 Przygotowałam również trzy kawałki chleba z serkiem naturalnym.






 Na koniec zrobiłam sos czosnkowy: 
- 2-3 łyżeczki jogurtu naturalnego 
- dwa ząbki czosnku 
- odrobina cytryny






 Polewamy sałatkę sosem i gotowe.
Smacznego


Pozdrawiam 
Ania :)




niedziela, 2 lutego 2014

Valentine Make-up :)



Walentynki tuż tuż, więc przyszedł czas na makijaż walentynkowy. 
Pierwsza propozycja jest dość mocna choć nie przesadzona. Makijaż wykonany w ten sposób będzie pasował każdej z nas. Cudownie podkreśla oko i sprawia, że spojrzenie jest zalotne i seksowne. Czyli to o co nam kobietom zwłaszcza w taki dzień chodzi :)
Oczywiście pamiętajcie drogie panie, że kolory możecie dowolnie modyfikować. 
Postaram się przygotować dla Was jeszcze jakąś być może delikatniejszą propozycję makijażu walentynkowego :)
Ciekawa jestem czy macie już jakieś plany na ten wieczór i czy w ogóle obchodzicie walentynki ...
:)

Pozdrawiam 
Ania 
;)













Lista kosmetyków:
  • Emulsja rozświetlająca Revlon
  • Podkład Pierre Rene Skin Balance
  • Korektor Astor Perfect Stay
  • Baza pod cienie Artdeco
  • Kredka NYX 604 milk
  • Cień Sensique 117
  • Cienie z Inglota 126, 493, 395, 326, 63, 360
  • Liner Maybelline Black
  • Kredka do brwi Sephora
  • Tusz Maybelline Big Eyes i Gosh Carbon Black
  • Puder Manhattan 
  • Bronzer Sephora fond de teint matifiant
  • Róż Flormal P115
  • Rozświetlacz Golden Rose mineral terracotta 05
  • Pomadka Vipera 16
  • Błyszczyk Bell 402



:)



Kontakt


Poniżej znajdziecie adres e-mail do kontaktu ze mną. W razie jakichkolwiek pytań piszcie, chętnie odpowiem na Wasze pytania :)


nanaania1@gmail.com


 :)

piątek, 24 stycznia 2014

Nowości + krótkie recenzje :)




Witajcie serdecznie w tym nowym roku. Przepraszam za swoją nieobecność, ale tak się złożyło, że styczeń zaczął mi się pracowicie i niestety zabrakło czasu na niektóre sprawy :(

Dzisiaj przybywam z nowościami w mojej kosmetyczce. Są to produkty których wcześniej nigdy nie używałam (poza pomadką z Catrice), więc tym bardziej byłam ciekawa jak się sprawdzą. 


Zaczniemy od pomadki Catrice z serii Ultimate Color w odcieniu 010 Be Natural!
 Jest ona bardzo popularna w internecie i większość z Was na pewno już miało z nią kontakt, więc nie będę się rozpisywała na jej temat. 
Osobiście należę do jej zwolenników, jest to już moje drugie opakowanie i z całą pewnością nie ostatnie. 
Ma przepiękny kolor nude wpadający w brzoskwinię. Daje efekt bardzo naturalnych ust. Wykończenie jest na pograniczu satyny a błysku. Możemy ją stosować bez błyszczyka a mimo to usta wyglądają na mokre. Niestety lubi podkreślać suche skórki, tak więc przy używaniu tej pomadki musimy zadbać o skórę ust :( 
Na szczęście  to jedyny minus jakiego się doszukałam :)
 cena: 16,99 zł.




Będąc w drogerii Natura zdecydowałam się jeszcze na podkład Pierre Rene Skin Balance  w odcieniu No 21 wiem, że jest jeszcze jaśniejszy 20, ale akurat w mojej drogerii nie jest dostępny.
Producent zapewnia nas, że jest to podkład kryjący, dopasowujący się do skóry, przywracający blask i elastyczność. 
Bez wahania mogę się z tym zgodzić.
Produkt na prawdę dobrze kryje i dopasowuję się do koloru naszej skóry. Sama obawiałam się czy 21 nie będzie dla mnie za ciemny, ale okazuje się, że po nałożeniu go na skórę pięknie się z nią stapia i pozostawia ładne jakby satynowe wykończenie. Trzyma się właściwie cały dzień, w ostatnim czasie makijaż robiłam bardzo rano i do wieczora nie wymagał poprawek. Oczywiście skłamałabym gdybym napisała, że wieczorem skóra wyglądała jak zaraz po aplikacji podkładu. Było widoczne lekkie świecenie na czole, ale ja mam cerę mieszaną z tendencją do przetłuszczania w strefie T więc już zdążyłam do tego przywyknąć :)
Cena: ok. 25 zł.




Emulsja rozświetlająca z firmy Revlon Photoready Skinlights w odcieniu 100 Bare Light. Do tego kosmetyku podchodziłam już kilka razy, ale z uwagi na mój typ cery troszkę się go obawiałam. Poza tym cena 69,99 zł. była jak dla mnie zaporowa. Wiedząc, że w moim przypadku może się nie sprawdzić.
Gdy zobaczyłam, że w drogerii Hebe jest promocja na ten oto produkt pomyślałam, tak to jest ten moment ;) Kupiłam go za 39,99 zł.
Nie żałuję, jest to fajny kosmetyk. Stosuję go na całe policzki pod podkład. Omijając zupełnie czoło i nos. Cudownie rozświetla buzię, ale nie jest to brokat. Wygląda jakby mikroskopijne drobinki odbijały światło. 
Jest na prawdę wiele możliwości zastosowania takiego produktu np. możemy tak jak ja stosować bezpośrednio pod podkład lub też mieszać z podkładem. Idealnie sprawdzi się także zmieszany tylko z korektorem pod oczy, wówczas rozświetlimy partie skóry pod oczami. 
Godny polecenia produkt, choć musimy być ostrożni jeśli mamy na twarzy zmarszczki. 



Puder matujący Sephora Fond de teint matifiant mattifying foundation w odcienu 50 fonce deep. 
Zdaję sobie sprawę, że jest to dość ciemny kolor, ale przyznaję kupiłam go z myślą o bronzerze. W tym celu sprawdza się idealnie. Ma ciepły odcień brązu bez żadnych drobinek. Wykończenie jest raczej matowe choć można by się pokusić o stwierdzenie, że w kierunku satyny. Nie jest to tępy mat. Długo się utrzymuje, nie ściera się i mimo, iż to puder ładnie się rozciera pędzlem do bronzera. Myślę, że skuszę się na jeszcze jeden kolor tym razem jaśniejszy by móc utrwalać nim cały makijaż. kupiłam go na promocji w Sephorze za 14,90 zł.



W Sephorze zakupiłam również kredkę do brwi 02, która ładnie wypełnia brakujące włoski, choć pokrywam ją jeszcze dodatkowo matowym cieniem do powiek. Cena: 6,90 zł.

Ostatnia rzecz to srebrny cień na powieki, który widoczny jest na głównym zdjęciu. Niestety, dawno nie miałam tak beznadziejnego cienia. W ogóle nie da się nim pracować nawet na bazie pod cienie. Na szczęście kosztował 7,90 zł. na promocji. 



Na dziś to już wszystko :)
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam 
Ania 

:)